niedziela, 31 sierpnia 2014

BROKEN Epilog

Tak! W końcu skończyłam, samej ciężko mi w to uwierzyć. Wiem, znowu się obijałam, ale znalazłam świetną motywację. Mianowicie obiecałam sobie 3 dni temu, że wstawię to do końca wakacji, inaczej stawiam Ljlo kebaba. TBC... Uff, sorry musiałam wstawić, bo ta małpa mi odliczała czas, ale się wyrobiłam xD Kontynuując, na razie robię sobie przerwę od dłuższych ficków i wezmę się za krótsze one shoty i opka góra 5 rozdziałów. 
Pora na podziękowania. 
1. Przede wszystkim dziękuję wszystkim czytelniczkom, anonimom i nie tylko, za wsparcie, komentarze i cierpliwość, bez Was w sumie ten blog byłby niczym! Nawet nie sądziłam, że ktokolwiek będzie to czytał, a teraz głupio mi, że siedziałam z tym opkiem prawie rok czasu. 
Nowy rok szkolny za pasem trzeba się ogarnąć i wstawiać częściej tłumaczenia. :D
2. Dzięki Ljlo za wielką pomoc, doradztwo w sprawach interpunkcji, hejty za czcionkę, niewyjustowany tekst, brak akapitów i przerw pomiędzy dialogami, nakłanianie mnie do tłumaczenia, (słabą xD) motywację, przetłumaczenie kilku akapitów!, pomoc w szukaniu nowych opowiadań, wysyłanie stron Pudelka z Rafalalą i innych pierdół, które rozpraszały moją uwagę, odliczanie czasu do północy jak w Nowy Rok i za wszystko inne o czym zapomniałam z podekscytowania. A właśnie, jeszcze dzięki za nową tapetę na kompa xD
3. Na koniec podziękuję też sobie (bo dlaczego nie?) za tę moc siedzenia do 1 w nocy i tłumaczenia, mimo, że w sumie przydałoby się kilka godzin snu więcej. 






EPILOG



Ameryka otworzył oczy i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jeszcze kilka dni i będą jego urodziny. Ale najpierw obiecał coś kupić z okazji urodzin brata. Co mógłby mu dać? Syrop klonowy? Niee, dał mu to ostatnim razem.
Ameryka wzruszył ramionami i wyskoczył z łóżka. Przeciągnął się i przewrócił oczami, gdy zobaczył, że Anglia przygotował dla niego ubrania, znowu. Ameryka wiedział, że to było konieczne przez kilka dni, ale już nie było, mimo to włożył je na siebie. Po szybkim przejechaniu grzebieniem po włosach i założeniu okularów, zbiegł po schodach. Kiedy znalazł się na dole, zwolnił.
Dyskretnie poszedł w kierunku kuchni i zajrzał do środka. Anglia tam był i jak zwykle siedział przy stole, pijąc herbatę. Ameryka wyszczerzył się i bezszelestnie zaszedł go od tyłu. Podniósł ręce i wziął głęboki, ale cichy wdech, gdy nagle…
- Zdajesz sobie sprawę, że słyszałem cię na schodach, prawda? – spytał Anglia, nie podnosząc wzroku z gazety, którą trzymał.
- Noo stary. Niefajnie! – jęknął Ameryka, okrążając stół i zajmując miejsce po drugiej stronie.
Anglia tylko zachichotał w odpowiedzi, przerzucając kolejną stronę. Ameryka spojrzał na gazetę i uznawszy świeże informacje za nudne, zabrał się do robienia śniadania. Najpierw zaopatrzył się we wszystkie rzeczy, które do tego potrzebował; zatem wyjął jajka, kiełbaski i bekon z lodówki. Anglia zawsze twierdził, iż tak tłuste śniadanie było równie złe, co jego hamburgery, ale Ameryka nie miał najmniejszych problemów, żeby namówić go na skosztowanie. Po minucie dźwięk skwierczącego jedzenia przeszył powietrze i Ameryka powąchał je z uznaniem.
Podczas gotowania Ameryka rozmyślał o ostatnich kilka miesiącach. Miło było żyć z prawdziwą miłością, zwłaszcza, że wciąż potrzebował czasami czyjejś pomocy. W niektóre dni budził się i zastanawiał jak ktoś tak niesamowity jak Anglia mógł go pokochać. Były to dni, kiedy Anglia musiał wyciągać Amerykę z łóżka i otaczać go opieką przez resztę dnia, starając się mu pokazać, jak bardzo go adoruje. Kiedy to dobiegło końca, Ameryka chciał robić wszystko, żeby tylko pokazać Anglii jaki jest wdzięczny.

- Wiesz... nie musisz codziennie przygotowywać mi ubrań - stwierdził nonszalancko Ameryka, siadając ponownie naprzeciwko Anglii.
- Och, jasne. P-przepraszam. To trochę z przyzwyczajenia, przypuszczam - Anglia wziął łyk herbaty, by ukryć rumieniec.
- Jesteś taki słodki, kiedy się rumienisz - zaświergotał Ameryka i zaczął jeść.
- Co?! Nie jestem słodki! - zaprotestował Anglia, czerwieniejąc się bardziej.
- Ta, masz rację. Nie jesteś słodki - Anglia spojrzał, jak Ameryka wstał i obszedł dookoła stół, nachylił się nad nim, żeby wyszeptać mu na ucho. - Jesteś seksowny jak diabli.

Ameryka pocałował wyżej wspomnianą osobę i z szerokim uśmiechem patrzył na pojawiający się rumieniec. Wrócił na swoje miejsce i zaczął jeść, jak gdyby nic się nie stało. Anglia siedział z oniemiałym wyrazem twarzy, nim potrząsnął głową i wziął niezdarny łyk herbaty, wciąż czerwony jak jeden z cennych pomidorków Hiszpanii. Ameryka mentalnie poklepał się po plecach i przypomniał sobie o swoich planach.

- Ah, a właśnie. Prawdopodobnie wychodzę dziś z domu na jakiś czas – powiedział.
- Jeżeli to w związku z urodzinami Kanady to w porządku. Powinniśmy mu sprawić nowy sprzęt do hokeja – Anglia już się uspokoił i posłał Ameryce delikatny uśmiech zza swojego kubka.
- Super! To znaczy, że mogę zająć się planowaniem! – Ameryka wesoło wzniósł pięść w geście triumfu.
- Eh, cóż… - Anglia speszył się, obracając kubek w dłoniach – co do twoich urodzin.  J-jeśli nie masz nic przeciwko, to już mam coś zaplanowane.
- Ty… masz zamiar przyjść? – spytał Ameryka, zdumiony.
- Jeśli chcesz. – Anglia odwrócił wzrok, drapiąc się po policzku.

W odpowiedzi Ameryka wyskoczył z krzesła w stronę Anglii, podniósł go i trzymając w uścisku, obracał się dookoła. W końcu odstawił go na ziemię, ale nie puścił, trącając go nosem w zagłębienie na szyi. Dni, takie jak ten, były najlepsze. Nienawidził „dołkowych” dni, jak zwykli je z pasją nazywać.
Za każdym razem wchodząc do pokoju i znajdując Amerykę tępo wpatrującego się w podłogę lub ścianę, Anglia czuł jak jego serce się zatrzymuje i zaczyna bić dopiero w momencie, kiedy Ameryka zdaje się zauważać jego obecność i na niego spogląda. Nie cierpiał tych chwil, gdy przez resztę dnia musiał się nim zajmować, bo czasami miał wrażenie, że Ameryka czuje się przez to jeszcze gorzej. Mimo to, Anglia wciąż by się o niego troszczył i nie protestował zbytnio, gdy Ameryka wyciągał go na miasto, chcąc mu to wynagrodzić. Nawet gdyby tego nie robił, Anglia i tak by się nim zajmował. Przysiągł, że nigdy by go nie opuścił.
***
Kilka dni przed urodzinami Ameryka spędził na próbach wydobycia od Anglii informacji na temat jego planów w związku ze zbliżającym się świętem. Anglia stanowczo go spławiał, mówiąc, że „to nie byłaby zbyt udana niespodzianka, gdybym ci powiedział”. Trzeciego dnia Ameryka dał sobie spokój, zamiast tego siedział, jęcząc jak to nie może się doczekać urodzin, i że czas mijał szybciej jak planował je sobie sam. Anglia tylko się zaśmiał i w odpowiedzi poklepał go po głowie. W dalszym ciągu Ameryka był niesamowicie szczęśliwy, że Anglia  w ogóle ma zamiar tam być.
Kiedy obudził się rano w dniu urodzin, uśmiechnął się promiennie i odwrócił, żeby obudzić Anglię. Ku jego rozczarowaniu, Brytyjczyka już w łóżku nie było. Smutek nie trwał jednak długo i Ameryka wyskoczył spod kołdry, pędem zakładając ubrania, oczywiście wliczając w to swoją kurtkę-pilotkę. Zbiegł po schodach i nawet nie próbował być cicho, wpadając ślizgiem do kuchni. Zdziwiony, dostrzegł, że Anglii nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Usłyszał dźwięki dochodzące z salonu i pobiegł w tę stronę, odkrywając coś zupełnie niespodziewanego.

- Ve, ciao Ameryko! Buon compleanno! – powitał go Włochy, siedząc na kanapie obok swojego zirytowanego brata.
- Oh. Hej, Włochy. Hej, Romano. Co tu robicie chłopaki? – spytał Ameryka, niezdarnie machając do nich.
- Ten cholerny krzaczastobrwisty sukinsyn powiedział, że mamy dziś rozpraszać twoją uwagę, więc pójdziesz teraz z nami – odparł Romano, krzyżując ręce na piersi.

Ameryka zaśmiał się i wyraził zgodę, żeby z nimi iść. Najpierw odwiedzili autentyczną włoską restaurację, na przekór Ameryce, który wolał McDonalda. Włochy i Romano zapłacili za jedzenie i zaciągnęli Amerykę do kolejnego miejsca. Spędzili kilka godzin łażąc po centrum handlowym, a później przeszli do salonu gier. Po kilku rozgrywkach stwierdzili, że Ameryka jest najlepszy w strzelankach, Włochy ma największe szczęście w grach losowych a Romano przodował w Dance Dance Revolution.
Następnie poszli na lunch do lokalu gastronomicznego, potem oglądali wystawy sklepowe i nawet namówili Romano , żeby pobawił się z nimi zabawkami. Ameryka ostatecznie kupił trochę klocków lego, żeby kontynuować budowę swojego miasteczka lego. W końcu, Romano sprawdził godzinę i oświadczył, że czas wracać. Ameryka złapał ich obu za ręce i wyciągnął z centrum. Kiedy dotarli do samochodu, Romano w odwecie zdzielił go przez głowę.
Przed domem, Ameryka wyskoczył z auta i wbiegł do mieszkania. Zmieszał się, kiedy nie zobaczył nic nadzwyczajnego. Bracia weszli za nim, Romano potrząsając głową a Włochy chichocząc. Włochy złapał go za rękę i Romano popchnął go do przodu, prowadząc na podwórze. W chwili, w której drzwi się otworzyły Ameryka zdezorientował się przez nagły wybuch konfetti i słowo „niespodzianka” krzyczane w najróżniejszych językach.
Oczy Ameryki rozszerzyły się, gdy dotarło do niego co widział. Jego podwórko zostało przekształcone w urodzinowy raj. Były tam pochodnie ustawione w luźnym kole, które miały za zadanie odstraszyć komary, gdy zrobi się późno, stoły obstawione jedzeniem, na kolejnym włączony zestaw stereo, serpentyny zwisające z drzew i krzewów i grupka krajów z nieśmiało uśmiechającym się Anglią na przedzie. Ameryka potknął się popychany przez Romano, który wraz z bratem dołączył do reszty państw. Oprócz tej trójki wspomnianej wcześniej, byli tu także Francja z ramieniem oplecionym wokół Kanady, Rosja górujący nad Chinami, Prusy opierający się na ramieniu Niemiec najlepiej jak umiał i spokojnie stojący obok Hiszpanii, Japonia.
- No więc, co o tym sądzisz? – spytał Anglia, podchodząc bliżej.
- Trochę mniejszy tłok niż normalnie. - zaczął Ameryka, na co Anglia spochmurniał. – Ale i tak jest totalnie niesamowicie.
- Imprezę czas zacząć! – krzyknął nagle Prusy, na co państwa stojące najbliżej zareagowały podskokiem.
Ameryka przytaknął i wieża stereo została podkręcona na full. Anglia czule pokręcił głową, gdy Ameryka wydał okrzyk radości i powędrował w stronę stołu z jedzeniem, i za nim podążył. Kraje jadły, tańczyły i w międzyczasie rozmawiały z solenizantem. Anglia po części spodziewał się, że zostanie zepchnięty na bok w tej całej bieganinie, ale o dziwo Ameryka trzymał go przy sobie cały czas. W którymś momencie nawet namówił mniejszy kraj do tańca.
Kiedy muzyka nagle przerwała i Niemcy poprosił wszystkich o uwagę, Ameryka zmieszany obserwował jak wszystkie państwa ustawiły się wokół jedynego pustego stołu. Anglia posłał mu pocieszający uśmiech i poprowadził go do końca stołu, gdzie kazał mu usiąść, sam zaś zajął miejsce po drugiej stronie. Wszystkie państwa, poza Anglią, stały.

- Ameryko, tak jak mówiłem, zaplanowałem na dzisiaj coś specjalnego. Przyjęcie było tego częścią, ale teraz przejdziemy do najważniejszego. Wszystkie obecne tutaj kraje wiedzą o tym przez co ostatnio przeszedłeś, niektórzy bardziej niż inni, i wszyscy postanowiliśmy cię wesprzeć. Żeby pokazać ci jak bardzo nam na tobie zależy, przygotowaliśmy dla ciebie parę słów – Anglia usiadł, a Kanada wstał.
- Na początku, chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego, bracie. Kolejny raz jesteś o rok starszy i oczywiście twoja impreza bije moją na głowę. Mimo to, niedużo – Kanada przerwał na moment i spojrzał na Francję. – Kiedy pierwszy raz usłyszałem co się stało, pomyślałem „niemożliwe, nie ma mowy, że mój brat, mój silny, starszy, mocarny brat, który zawsze był wesoły, pozwolił doprowadzić się do takiego stanu. Przejrzałem na oczy dopiero, gdy znalazłem cię nieprzytomnego w uliczce w Londynie – ponownie spauzował, przypominając sobie widok swojego brata, brudnego, mokrego, całkowicie pokonanego. – Niesamowicie mi ulżyło, kiedy otworzyłeś oczy. Jednak ta ulga szybko zmieniła się w zmartwienie, bo przez następne dni byłeś taki… pusty. I gdy Anglia poprosił nas o zabranie cię do siebie, żeby nie mógł się tobą opiekować, byłem strasznie wściekły. Po tym, zdałem sobie sprawę jakim niesamowitym człowiekiem był Anglia i jak bardzo cię kochał, sprawiając, że opieka nad tobą wydawała się prosta. Kiedy wpadł do nas w środku nocy, żeby cię zobaczyć, byłem niewiarygodnie szczęśliwy, słysząc jak na niego krzyczysz – Kanada zachichotał, a oczy zaszły mu łzami. – W tamtym momencie twój rozzłoszczony, zdenerwowany głos był najcudowniejszym jaki słyszałem. Teraz, nawet jeśli całkowicie nie wyzdrowiałeś, jesteś tutaj. Nie mógłbym prosić o nic lepszego niż to. Zawsze będę przy tobie bracie, nawet jeśli tego nie lubisz – Kanada usiadł, wycierając łzy, i wstał Francja, poklepując go po ramieniu.
- Joyeux anniversaire, Amerique. Rok starszy i wciąż tak samo przystojny – zaczął Francja i mrugnął porozumiewawczo okiem, otrzymując w odpowiedzi piorunujące spojrzenie Anglii i chichot Ameryki, Hiszpanii i Prus. – Znam cię już tak długo jak Anglia. Walczyłem z nim o ciebie, a następnie, szczerze mówiąc, pomogłem ci stać się wolnym, żebyś mógł do niego wrócić. Wciąż jednak, to nie było moją jedyną intencją. W miarę jak uświadomiłem sobie co do niego czujesz, wiedziałem, że musicie stać się sobie równi. W przeciągu upływu lat zauważyłem, jak daleko od siebie trzymał cię Anglia, ubolewałem nad jego zażartością. Ponieważ, nawet jeśli nie zdawał sobie sprawy, mogłem zobaczyć go zakochującego się w tobie i walczącego na każdym kroku. Kiedy dowiedziałem się o twoim stanie, zaniepokoiłem się, ale nie byłem zbytnio zdziwiony. W końcu przeszedłem przez to samo po utracie Joan i sam Anglia taki był, gdy go opuściłeś. Kiedy osoba, którą kochasz, odchodzi albo wiesz, że nic do ciebie nie czuje, to nie jest trudne do odkrycia. – ku zdziwieniu kilku państw, Anglia rzeczywiście wyglądał na speszonego przez wspomnienie Joan d’Arc – Dowiadując się, że główną przyczyną tego zajścia był Anglia, wiedziałem, że były dwie rzeczy, których potrzebujesz. Anglii i przywrócenia woli życia. I nagle wasza dwójka nieprawdopodobnie zakochanych udowodniła mi, że się myliłem, zwyczajnie na siebie krzycząc i razem zasypiając, co jakimś cudem wszystko naprawiło – Francja wyglądał na poirytowanego na co kilka państw zareagowało śmiechem – Twój stan się polepsza i niesamowicie mnie to cieszy. Pamiętaj, że zawsze zrobię wszystko co w mojej mocy, by ci pomóc.

Po Francji był Rosja. Z początku było dobrze, tęgi mężczyzna życzył mu wszystkiego najlepszego i ,ku zaskoczeniu Ameryki, wyrażał się o nim bardziej jako partnerze do sparingu niż jako wrogu. Dalej już było tylko gorzej. Obydwaj byli tak wściekli, że reszta obawiała się czy nie zaczną się bić, więc przeszli do Chin, który zrobił mu wykład na temat dojrzałości. Następnie Włochy, który ostatecznie zaczął biadolić na temat makaronu, na co Niemcy kazał mu się zamknąć. Sam zaś życzył mu wszystkiego najlepszego i powiedział, że ma być silny.
Kolejny był Romano i ograniczył się do komentarza, żeby „nie zachowywał się jak sukinsyn”, na co Hiszpania parsknął śmiechem i również złożył mu życzenia, oferując w przyszłości swoją pomoc, gdyby była potrzebna. Prusy pominął ważniejszą część i powiedział mu, aby w dalszym ciągu był zajebisty, nawet jeśli nigdy nie będzie tak zajebisty, jak on. Niemcy posłał mu piorunujące spojrzenie, sprawiając, że albinos zaśmiał się irytująco, nim usiadł. Potem wstał Japonia, winszował mu i uprzejmie zaoferował swoje wsparcie. W końcu nadeszła kolej Anglii.

- Cóż, na początku wszystkiego najlepszego, kochany. Muszę powiedzieć, że naprawdę wyrosłeś na cudownego człowieka. Nie mogę zaprzeczyć, że jestem z ciebie dumny – Anglia uśmiechnął się, a na jego twarzy wyrósł delikatny rumieniec. – To jest pierwszy raz, kiedy jestem obecny na twoich urodzinach i naprawdę chciałem sprawić, by były wyjątkowe. Sądząc po twojej twarzy, mniemam, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Nawet jeśli myśl o twojej rewolucji wciąż odrobinę boli, wydaje mi się, że już lepiej rozumiem twoje powody i akceptuję je. Ostatecznie nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy, gdyby to się nie stało. Jedyną rzeczą z naszej przeszłości, której żałuję, jest to, że zadałem ci tyle bólu. Kiedy znalazłem cię w twoim pokoju, moje serce pękło jak nigdy dotąd – na myśl o tym oczy Anglii napełniły się łzami. – Nawet jeśli nie wiedziałem dlaczego, byłem zdeterminowany, by ci pomóc. Nawet jeśli momentami było to odrobinę dziwaczne, dalej to robiłem. Ale kiedy dowiedziałem się, że to przeze mnie stałeś się taki, kolejny raz złamało mi się serce. W końcu jak mógłbym być dla ciebie dobry, sprawiając ci tyle cierpienia? Jeszcze więcej bólu zadałem ci, by w końcu sobie zdać sprawę, że jeśli jesteś najważniejszy dla kogoś, kto cię kocha, to ta osoba pomaga ci być silnym. Obiecuję zostać przy tobie i być twoją siłą, nie ważne co. Nawet jeśli kiedyś na wojnie będziemy walczyć po przeciwnych stronach, będę cię wciąż kochał. Będę cię kochał na zawsze, nawet jeśli dojdzie do tego, że będziesz mnie nienawidził. Zawsze będę obok ciebie i dla ciebie, Ameryko.
Po skończonej przemowie, łzy leciały po policzkach wielu krajów. Ameryka wytarł swoje własne i okrążył stół, by przytulić Anglię, który również płakał. Następnie otoczył ramieniem Kanadę, zamykając go w uścisku.

- D-dzięki chłopaki –powiedział do całej grupki. – Nawet nie macie pojęcia, ile to dla mnie znaczy.


Po tym, łkający Włochy i Hiszpania z mokrymi oczami dołączyli do objęcia. Prusy w końcu zaśmiał się w sposób, który nie był irytujący i klepnął go w ramię. Rosja uśmiechnął się nie-strasznie i lekko stuknął Amerykę w głowę swoim kranem, podczas gdy Chiny życzył mu szczęścia. Francja dosłownie kwieciście mu pogratulował, a Japonia i Niemcy stali na skraju grupy, uśmiechając się lekko. Tak, może Ameryka nie wyzdrowiał, może jego związek z Anglią nie był idealny i może Ameryka ma najdziwaczniejszych przyjaciół na świecie. Ale w sumie, uznał, że jednak jest szczęściarzem.