No i proszę, cieplutki nowy rozdział, przed chwilą skończyłam tłumaczyć :D
Rozdział II
Złamany, ale pod
Opieką
Później wszystko popadło w
rutynę. Po tym jak Anglia zadzwonił do szefa, żeby powiedzieć mu co się stało,
wyczyścił łóżko Ameryki i zostawił go tam na noc. Następnie posprzątał resztę
domu, co zajęło mu większość nocy. Pomimo prawie braku snu, Anglia wstał wcześnie
i poszedł do sklepu po jedzenie. Kiedy wrócił do domu Ameryki, młodszy kraj
leżał dokładnie tam, gdzie go zostawił.
Kolejne kilka tygodni polegało na
karmieniu, opiekowaniu się i dbaniu o wszystkie potrzeby Amerykanina. Jednakże,
wkrótce pojawił się problem. Następna konferencja światowa miała się odbyć w
Londynie, a Anglia nie miał pojęcia, co zrobić z Ameryką. Nikt nie wiedział o
jego stanie i, ponieważ Anglia będzie musiał tam zostać przynajmniej na tydzień,
nie mógł zostawić go samego. Została tylko jedna opcja.
Anglia będzie musiał wziąć
Amerykanina ze sobą. Po dokładnym przemyśleniu tego planu, doszedł do wniosku,
że to nie będzie takie złe. Opiekowanie się chłopakiem w jego własnym domu
byłoby zdecydowanie łatwiejsze. Zwłaszcza, że Anglia ma pokój na parterze, więc
nie musiałby wciągać Ameryki po schodach za każdym razem. Zaczął pakować ich
walizki i postawił je pod drzwiami widząc, że Ameryka obserwuje go pustym
wzrokiem z kanapy, gdzie Anglia położył go po śniadaniu.
- Dzień dobry, kochany. -
Powiedział Anglia, wchodząc do pomieszczenia. - Tym razem konferencja odbywa
się w Londynie, więc za minutę wychodzimy, żeby złapać nasz samolot.
Ameryka bezgłośnie przeniósł
wzrok z Anglii na swoje dłonie leżące na kolanach. Anglia westchnął i wrócił do
swojego pokoju, żeby dokończyć pakowanie. Kiedy skończył, załadował bagaż na
tył samochodu Ameryki, a następnie przypiął właściciela pasami bezpieczeństwa
na fotelu pasażera. Kiedy jechał na lotnisko, cicho klął na temat jeżdżenia po
złej stronie drogi, wspominając, że Ameryka na pewno śmiałby się z niego i
dokuczał mu z powodu bycia zacofanym. Anglia rzucił okiem na milczące państwo,
zanim na powrót zaczął ponuro obserwować drogę.
Niebawem dotarli na lotnisko i,
dzięki statusom krajów, zostali szybko doprowadzeni do samolotu. Anglia cieszył
się, że nie musiał przeprowadzać Ameryki przez normalnie obowiązujące
procedury, ale rozbity kraj w dalszym ciągu mógł poczuć na sobie dziwne
spojrzenia. Starszy naród patrzył za to na ludzi z nienawiścią, ignorując ich
szepty. W samolocie Anglia posadził Amerykę na fotelu przy oknie, mimo że on
sam nienawidził siedzieć z brzegu, i zanim usiadł, położył ich walizki do
przegrody nad ich głowami. Miał nadzieję, że lot wywoła jakiś rodzaj reakcji,
ale rozczarował się, gdy Amerykanin kontynuował obserwowanie siedzenia przed
nim. Usadowił się na siedzeniu, przygotowując się na niezwykle cichy lot.
Chyba musiał zasnąć, ponieważ
kiedy otworzył swoje oczy, słońce zachodziło. Anglia przeciągnął się na fotelu
tak mocno, jak to było możliwe i spojrzał na Amerykę. Westchnął cicho,
spoglądając na to co widział. Ameryka oglądał chmury za oknem, lekko
przyciskając dłoń do szyby. Anglia uśmiechnął się delikatnie, zadowalając się
widokiem młodszego państwa, dopóki ten nie zasnął, czołem opierając się o
szkło. Starszy kraj delikatnie musnął włosy zasłaniające amerykańskie oczy,
zanim zdjął mu okulary z twarzy i włożył je do kieszeni koszuli.
Kiedy wylądowali, Anglia obudził
Amerykę i chwycił ich walizki, nim wyprowadził go z samolotu. Raz jeszcze
zostali szybko przeprowadzeni przez lotnisko, a Anglia uśmiechnął się, kiedy
kamerdyner przyprowadził mu samochód. Naprędce zapakował torby do bagażnika i posadził
Amerykę na fotelu pasażera, a następnie z westchnieniem sam usiadł za
kierownicą. Podczas jazdy nucił sobie pod nosem, szczęśliwy, że jest w domu.
- Wiesz, twoje mieszkanie nie
jest takie złe, Ameryko, - Powiedział Anglia, w połowie do siebie, zerkając na Amerykę
z delikatnym uśmiechem. - Ale nie ma to jak w domu.
Anglia usłyszał zirytowane
sapnięcie, ale gdy spojrzał w stronę dochodzącego dźwięku, Ameryka był tak
pozbawiony emocji, jak nikt inny w tym samochodzie. Mimo tego, Anglia dalej nie
potrafił pomóc małemu ziarnu nadziei, które zasadziło się w jego sercu. Może
wzięcie go ze sobą było dobrym pomysłem. Kto wie, zmiana scenerii mogłaby mu
pomóc. Anglia miał nadzieję.
Około godziny później dotarli do
domu Anglii. Była już prawie północ i starszy naród był wykończony. Nigdy nie
lubił podróżować samolotem, w przeciwieństwie do Ameryki. Zaniósł ich walizki
do środka, a następnie pokierował wpół śpiącego Amerykanina do pokoju
gościnnego, znajdującego się na
korytarzu. Jeszcze raz pomógł Ameryce przebrać się w piżamę, zanim ułożył go na
łóżku. Ameryka wiercił się z minutę, gdy w końcu przyjął wygodną pozycję pod
nieco zatęchłą pościelą.
- Zmienię ją rano, więc poczekasz
do tego czasu, dobrze? - Powiedział Anglia.
Ameryka w odpowiedzi zamknął oczy
i niemal natychmiast zasnął. Starszy naród uśmiechnął się i położył jego cenne
okulary na kredensie. Gasząc światło, pochylił się i złożył delikatny pocałunek
na czole Ameryki. Kiedy się odrobinę wyprostował, zaskoczony zauważył, że ten
patrzy na niego dziwnym spojrzeniem. Anglia spalił się ze wstydu i szybko
wstał.
- D-dobrze. Więc… D-dobranoc. - Zająknął
się i prawie wybiegł z pokoju, nie widząc, że błękitne oczy, odprowadzają go
wzrokiem.
Anglia ostrożnie zamknął drzwi i
znowu pochylił się, oddychając głęboko. Położył ręce na policzkach, z łatwością
czując żar rumieńców, i oburzył się. Gdyby
ten kretyn się nie obudził… Pomyślał Anglia, wchodząc po schodach to
swojego pokoju. Przebrał się i położył do łóżka, ledwo zauważając zatęchłą pościel. W dalszym ciągu, nie mógł pozbyć się
małego uśmiechu z twarzy i westchnął lekko, zapadając w spokojny sen.
_____________________________________________________________________
Następnego poranka Anglia był
nieznacznie zdezorientowany, jak znalazł się w swoim pokoju. Kiedy jego
wspomnienia z poprzedniego dnia wróciły, potrząsnął głową, zanim ubrał szlafrok.
Zszedł do kuchni i zaskoczony zauważył, że Ameryka siedział przy stole. Chyba
musiał narobić hałasu, bo para błękitnych jak niebo oczu nagle skierowała się
prosto na niego. Retrospekcja wczorajszego pocałunku wystrzeliła w głowie
Anglii, powodując wściekle czerwony rumieniec.
Zamiast normalnego porannego
przywitania z Ameryką, Anglia podszedł do kuchenki, ignorując wzrok podążający
za każdym jego ruchem. Szybko podsumował co chciałby zjeść na śniadanie i
zabrał się za gotowanie. Mimo to, nie mógł przestać zaprzątać sobie głowy wyobrażeniem
swoich ust na delikatnych ustach Ameryki. Anglia potrząsnął głową, besztając się
za swoje myśli. Nie chciał zastanawiać się nad tym dłużej.
Ameryka obserwował Anglię,
pracującego zaciekle przy kuchence. Ciemność próbowała skraść się do niego,
kiedy był sam, ale moment kiedy Anglia wszedł do pokoju był jak wschodzące
słońce wyganiające noc. Ameryka nie mógł nic poradzić na to, że podążał
wzrokiem za jego sylwetką, przestraszony, że jeśli spojrzy gdzieś indziej, mrok pochłonie go
całego. Nie walczył, żeby powrócić do normalności. Bał się, że jeśli to zrobi,
Anglia zacznie traktować go jak zwykle. Nie jako wroga, ale też nie jako
przyjaciela.
Sytuacja z wczorajszej nocy także
była grą, ale Ameryka na to pozwolił. Nie mógł oprzeć się ciepłu, które
zakotłowało się w nim, kiedy otworzył oczy po to, aby znaleźć pocałunek Anglii
na swoim czole. Aczkolwiek, to zdarzenie dręczyło Amerykę. Było bardzo podobne
do tych, które działy się, gdy był jedną z angielskich kolonii. Pewien rodzaj
zbliżenia, ale nie taki jakiego oczekiwał.
Tak długo jak mógł spamiętać,
Ameryka kochał Anglię. Kiedy dostał od niego niezgrabnie napisany list z
poparciem podczas wojny domowej, Ameryka myślał, że to jakiś rodzaj okrutnego
żartu. Ale mimo to, trzymał ten list w małej skrzynce w piwnicy. Później,
Anglia przyjechał wraz z Japonią po katastrofie z 11 września i Ameryka stwierdził,
że ten związek nie był taki beznadziejny jak myślał. Teraz, wyglądało na to, że
być może Anglia będzie się nim opiekować.
Z tego powodu, Ameryka nigdy nie
może powiedzieć Anglii co ostatecznie zepchnęło go nad krawędź. Nie może mu
powiedzieć, że to jego własne słowa podczas ostatniej konferencji tak go przybiły.
Ciągle pamiętał to zimne spojrzenie w oczach Anglii, skierowane do niego, kiedy
mówił mu, że jest bezużytecznym krajem i byłby zaskoczony, gdyby Ameryka nie została
zniszczona przez kilka innych nacji. Po tym wydarzeniu Ameryka wrócił do domu
zaślepiony wściekłością i zdemolował kuchnię, zanim położył się do łóżka,
pozwalając ciemności się pochłonąć.
W życiu nie spodziewał się, że to
Anglia będzie pierwszym, który go znajdzie. Nie spodziewał się, że będzie tym,
który zacznie się nim opiekować. A jednak tu był, siedząc w domu Anglii,
podczas gdy starszy naród szykował mu śniadanie. Ameryka uśmiechnął się lekko,
ale ten uśmiech szybko wymknął się z jego twarzy. Nawet jeśli on się nim
opiekował, Ameryka dalej był przybity. Ten mrok dalej tu był, krążąc nad przepaścią
jego umysłu.
________________________________________________________________
Wyszło na jaw, dlaczego Ameryka ma doła. Biedaczysko. Ciekawe czy Anglia się dowie, że to przez niego?
Oczywiście przepraszam za jakiekolwiek błędy stylistyczne, przecinki itp. Niektóre fragmenty było ciężko przetłumaczyć dosłownie, bo po prostu nie miałyby sensu, ale starałam się tłumaczyć tak, żeby było wiadomo o co chodzi.
A i jeszcze podziękowania dla mojej przyjaciółki Ljlo, która czasem męczy się razem ze mną i pomaga mi przekładać to na polski. Niestety zapewne tego nie zobaczy, bo ma blokadę rodzicielską xD
Zobaczy, zobaczy. =,=
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że rozdział bardzo mi się podobał i, naprawdę, coraz bardziej skłaniam się ku temu paringowi. (!)
PS. Anglia wygląda jak żyrafa w tym tle.
Usuńx
Oj nie fochaj się. Sama przyznaj, że to zabawne. I nie, Anglia nie wygląda jak żyrafa, jest uroczy :D
Usuń